poniedziałek, 21 maja 2018

Lekcja filmowa w klasie 3 TZ - "Ferdydurke" J. Skolimowskiego



18.05.2018 r. w klasie 3 TZ odbyła się lekcja filmowa - "Ferdydurke" Skolimowskiego 


Przykładem adaptacji  Skolimowskiego, będącej zaledwie luźną interpretacją "Ferdydurke" Gombrowicza, ponieważ trudno przenieść na ekrany dziwny świat tej awangardowej,  absurdalnej powieści,  w której fabuła pełni tylko rolę pretekstu wobec filozoficznych refleksji nad Formą. Gombrowicz bada sferę kontaktów międzyludzkich, posługując się tzw. słowami-kluczami: gębą, pupą, łydką, jest niedojrzałość, parobek, ciotka, profesor, jest też Forma. Kontakty międzyludzkie polegają na nieustannej deformacji tego kto staje naprzeciw i kto odwdzięcza się tym samym. Wzajemne formowanie, ustalanie swej pozycji, wpycha człowieka w określoną rolę: ucznia wobec nauczyciela i nauczyciela wobec ucznia. Nawet jeśli Forma jest zniewoleniem, jej brak okazałby się tragedią, groźba bezformia wpycha bohaterów "Ferdydurke" do przyjmowania najbardziej groteskowych i absurdalnych min, wulgarnych gęb, infantylnych grymasów. W istocie jednak okazuje się, że świat bez Formy istnieć nie może i nie potrafi - naturalność,  pierwotność i autentyczność są największymi mitami. Józio, wcześniej 30-letni pisarz poszukujący odpowiedniej dla wyrażenia swego talentu Formy, teraz znowu mały chłopiec porwany zostaje przez profesora Pimpkę i osadzony w szkole, następnie na stancji u Młodziaków, dociera nawet na wieś, by odnaleźć upragnioną autentyczność, naturalność. Wszędzie jednak napotyka miny, gęby, przed którymi nie może uciec. Jednak samym faktem kwestionowania tego, co wydaje się w społeczeństwie oczywiste, więc naturalne - ról,  ograniczeń, oczekiwań, wymagań - obnaża on sztuczność całego systemu. Akt tworzenia Gombrowicz również potraktował ironicznie, parodiując patetyczny obraz dobywania doskonałej formy z materii niedojrzałości. On jako pisarz staje po stronie niedokształcenia, niedokończenia, nieuformowania. Odmowa wejścia w konwencjonalną literacką Formę jest widoczna w "Ferdydurke" na wielu poziomach, nie tylko tematycznym, "fabularnym" lecz też i konstrukcyjnym - powieść jest parodią wszystkich znanych konwencji epickich. Świat przedstawiony tworzy jednak mimo wszystko całość, dzięki językowi, który zespala absurdalne wydarzenia ze sobą i stanowi żywą materię "Ferdydurke". Każdy, kto przeczytał „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza, nie powinien mieć wątpliwości, że pomysł przeniesienia tej książki na ekran jest ryzykowny. Bez języka Gombrowicza sens „Ferdydurke” nie istnieje. Oprócz tego oglądając film, a nie czytając książki można stracić wiele ciekawych, zabawnych scen: lekcję języka polskiego i łaciny, czy podglądanie Młodziaków.  W filmie też nie dostrzeżemy dokładnych obrazów groteskowych i humorystycznych, takich jak „świat malał, jakby zacieśniał się kurczył prężył się i nacierał (...). A pupa, infantylna absolutnie, przerażająco godziła z góry”. Trudno jest bowiem przenieść na ekran jednego z filarów prozy Gombrowicza jakim jest groteska. Za jej sprawą przedstawiony w książce świat zachowuje pozory porządku i sensu, a wydarzenia balansują na granicy prawdopodobieństwa. Otóż oglądając film odnosi się wrażenie, że wszystko jest tu zaledwie odrobinę udziwnione, nie zaś groteskowe. 

Agnieszka S., klasa 3 TZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz